ZIMNA MAJÓWKA
Witamy
Tyle roboty, że nie ma kiedy napisać…
Ale do brzegu.
Przyszła wiosna i kilka wyjazdów na ryby na różne akweny przyniosło pierwsze ryby ale jak to się mówi apetyt rośnie
w trakcie jedzenia i chce się tych dużych z „dzikusów”.
No i się zaczęło. Karmienie to podstawa, czyli ponad dwa tygodnie jeżdżenia mozolnie dziesiątki kilometrów
tylko po to by nakarmić prosiaczki i obserwacja.
Prognozy pogody na majówkę nie nastrajają i w dodatku w słoneczne, ciepłe dni stada ryb zbierających się na tarło pod brzegami ale nie poddajemy się i karmimy a ryby wymiatają wszystko. Pytanie czy to karpie czy drobnica ale mix sporych kulek z dużą gotowaną kukurydzą, peletem i orzechem tygrysim to nie kąsek dla małych rybek więc jest nadzieja, że to prosiaczki . Ilości jak na letnie zasiadki po 10 kg kukurydzy, 5 kg kulek i 3 kg orzecha na miejsce i …. wszystko po 2-3 dniach wymiecione. Tylko nie raz tak było a potem na zasiadce nic . Nie poddajemy się! Szykujemy się na parę dni z rodzinami więc zabieramy sprzęt na kilka metod połowu gdyby karpiki nie chciały współpracować, tym bardziej jak do dyspozycji jest łódka, ponton, silniki i ponad 80 hektarów wody.
Przyjeżdżamy we wtorek dość wcześnie więc rozwijamy się spokojnie i jak zwykle niby wszystko przemyślane ale i tak zastanawiamy się na co łapać? Owoc? Śmierdziel? No i w końcu bez eksperymentów łamaniec jak zawsze i coś jaskrawego pływającego małego na górę, jeden zestaw większy drugi mniejszy razem z woreczkiem PVA. Następnie wywózka i tu znów zastanawianie się płytko czy głęboko? Jest chłodno w nocy a teraz świeci słońce, rano ma być zimno i co robić? W końcu zestawy lądują w dwóch przygotowanych miejscach po jednym pomiędzy 3 a 4 metrem i kolejne dwa głębiej na 5-7 metrze. Sygnalizatory i centralki włączone i idziemy do rodzin. Rozpakowanie jedzenia, kolacja i po około 3 godzinach pisk jednej z centralek przerywa rozmowy. Pewnie jakiś spinningista ciągnie zestaw ale trzeba biec sprawdzić bo jedzie… Rzut oka z daleka na zestawy i serce przyśpiesza bo sygnalizator wyje, żyłka wysuwa się z kołowrotka na wolnym biegu a na jeziorze pusto. Wędka w górę i okazuje się, że prosiaczek z płytkiej wody ale wjechał pod zwalone drzewo i odjechał daleko. Ostrożny hol i próba podciągnięcia jak najbliżej powiodła się tylko do podwodnych zwalonych pni ale na szczęście jest łódka. Tylko daleko ale nie łowimy w pojedynkę więc szybko podpływa. Samemu bez niej pewnie było by po rybce ale płyniemy po nią i okazuje się, że zawinęła się wokół jednej z gałęzi. Maciek szybko sięga ręką głęboko pod wodę aż po szyję i łamie gałąż i uwalnia zestaw z prosiaczkiem. Udało się, więc wyjazd z nim na jezioro i po chwili do podbieraka. Na wadze okazuje się, że nie jest duży bo 9 kg ale pierwszy w dość szybkim czasie bardzo cieszy.
Niestety. Kolejne dwa dni nie przyniosły prosiaczków. Za to pogoda bardzo się pogorszyła. Zrobiło się zimno i mocno wiało. Nawet próby łapania w ciągu dnia mniejszych rybek na spławik, a także wyprawa na szczupaka nie przyniosła nic.
Oczywiście nie nudziliśmy się . Dobrze, że rodzinki były z nami a w nocy rozgrzewka przy ognisku.
W piątek rano wyszło na troszkę słoneczko kiedy robiliśmy śniadanko ale dalej mocno wiało a temperatura nie nastrajała do wyjścia z domku. Nagle jedna z centralek pikła… Maciek na to ale fajnie gdyby teraz coś wzięło. Kilka minut potem jak na zawołanie centralka wyje… jedzie… Biegniemy tak jak stoimy na koszulkach i w klapkach. Zimno i wieje aż wołamy, żeby ktoś przyniósł bluzy. Szybko okazuje się, że żyłka przeszła przez jakieś zaczepy i akcja łódka. Płyniemy a na zwijanym zestawie szybko pokazuje się dużo starego zeszłorocznego zielska. Kiedy udaje się wyrwać linkę z tego syfu okazuje się, że prosiaczek poszedł w jezioro. No to spokojnie tylko zimno pomimo słoneczka. Na szczęście bez problemu podebrany i na matę. Kolejna 9-tka. W dodatku na zestaw położony najgłębiej bo aż na 8 metrze i na jednego pop-up’a. Test nowego zestawu końcowego powódł się w 100%-tach. Michał jest zadowolony pomimo nie dużej wagi ale przy tych warunkach to i tak fajnie. Każdy ma po prosiaczku i jest nadzieja na kolejną nockę.
W kolejnych godzinach pogoda bardzo się pogorszyła i zrobiło się jeszcze zimniej, wietrzniej i popadał deszcz a rybki totalnie przestały współpracować.
Podsumowując miło spędziliśmy czas pomimo nieciekawej pogody a dwa prosiaczki na pewno poprawiły nam humor
i dały kolejne powody do szykowania następnych wypraw.
Z wędkarskim pozdrowieniem
MICHAŁ i MACIEK
MAJOR-FISHING TEAM
KARPIK UCIEKA DO SWOJEGO DOMU :)
MAĆKA PIERWSZY KARP W JEZIORA 2019r.
BYŁA TEŻ CHWILA ZE SPINNINGIEM ZA SZCZUPAKAMI ALE BEZ RYBY...